Opakowanie jest ciężkie, obsadka - metalowa z małym "guzikiem"blokującym. I ta część wygląda elegancko. Jednak dół - jak dla mnie wygląda trochę "testerowato", szczególnie, że kolor dolnej części jest opalizujący - na fiolet ;) zapewne miało to mieć związek z przydomkiem crystal... kolor bez opalizacji jest bardzo zbliżony do samej pomadki, więc jak ktoś ma takich dużo - z łatwością odnajdzie poszukiwany kolor. Nie tak jak z pomadkami MACa, wśród których nigdy nie jestem w stanie znaleźć od razu właściwej.
Crystal Baby to delikatny, transparentny róż, w odcieniu brzoskwiniowym. Na ustach oddaje lekki połysk jak po balsamie do ust, jednak trwałość - wbrew przewidywaniom - jest bardzo dobra, sięga nawet dwóch godzin normalnego funkcjonowania, co w przypadku takiego produktu zaskakuje. Konsystencja jest bardzo kremowa i lekko tłustawa, co sprawdza się świetnie nawet na spierzchniętych ustach. W żadnym wypadku nie wysusza ust.
po prawej: EL Crystal Baby, po lewej: MAC Yash |
Dodatkowo dostajemy pomadkę delikatnie pachnącą, słodkawo, deserowo ;) Wydaje mi się, że ta nuta powtarza się we wszystkich pomadkach EL. Lubię to!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz