Część zakupów możecie zobaczyć
tu, ale tak jak przypuszczałam, nie skończyło się na tym :) doszły jeszcze chusteczki do demakijażu Alterry, tonik Ziaji, krem AA oraz lakier do paznokci (o nim później). Jednak zacznę od zużyć, bo trochę ich jest :)
Balsam Boutique z TKMaxxa, zakupiony w zestawie z żelem pod prysznic. Ładnie pachnie w tubie, na skórze ani trochę :) konsystencja rzadka, mazista, nawilżenie średnie. Dobry na raz, raczej nie do ponownego kupienia.
Kufrowe Oilatum Baby. Mój krem dla wszystkich, oprócz najbardziej tłustych cer. Ładnie na nim wyglądają podkłady, szczególnie - Kryolanowe Ultrafoundation ;) to moja druga tubka, może pojawi się u mnie jeszcze kiedyś.
Clarins Beauty Flash Balm Baza/maska nawilżająco-rozświetlająca (rzekomo ;P). Ma lekki brzoskwiniowy kolor, ładnie nawilża i wygładza skórę, bez pozostawiania wyczuwalnego silikonowego filmu. Była nazywana przeze mnie maską bankietową, ale chyba to nie to, co można tak nazwać... Dobra dla suchych i normalnych skór, chyba, że właściciel skóry ma alergię na składniki aktywne Clarinsa, wtedy nie polecam :)
The Body Shop Vanilla Bliss Body Polish. Najsłabszy z całej świątecznej serii. W nuty zapachowe wkradła się jakiś chemiczna domieszka, trochę jakby plastikowa (wiem, bez sensu :P), wonie nie utrzymują się jednak na skórze po użyciu. Drobinki w dwóch wielkościach nie mają dużej mocy. Ale ładne opakowanie ma :)
Schwarzkopf Taft Shine Mój pięknie pachnący, ulubiony lakier do włosów. Jak zawsze polecam.
Diorowy Natural Glow Sculpting Powder - taki pasiak trójkolorowy, z Diorskinem Forever, różem i białym, drobnomielonym satynowym rozświetlaczem. Miałam wersję najjaśniejszą (podkład w kompakcie miał numer 020). Całkiem przyjemny produkt, ale opakowanie straszne. Zużyłam najpierw podkład, róż do połowy, a potem wszystko się pokruszyło. Dobrze, że miałam wersję testerową, nie było mi aż tak żal.
O tuszu było
tu, więc nie będę się powtarzać. Nienawidziłam go zmywać i głównie to zapamiętam z jego użytkowania ;)
Z zakupów pokażę jeszcze kilka drobiazgów:
Paloma Body SPA tropikalny peeling do mycia ciała - bardzo ładnie pachnie i dobrze się spłukuje. Ciekawi mnie jeszcze wersja z trawą cytrynową...
Na zastępstwo za Oilatum - dużo lepiej się wchłania, jest lżejszy, ma delikatniejszą konsystencję. Błyskawicznie nawilża i wygładza skórę. Póki co na plus.
No i z racji, że byłam w Rossmannie (już trzy razy w sumie :D), to nabyłam mój kochany tonik :)
I jeszcze na koniec, tak zupełnie bez okazji wosk do kominka Yankee Candle. Póki co nie ma szału, może dlatego, że wszystkie tealighty wypalają się do połowy i nie da się ich ponownie zapalić, przez co wosk nie za bardzo chce się topić...Pech.