Jestem na etapie robienia zakupów, projektowania wizytówek i robienia innych dziwnych rzeczy. Wczoraj odwiedziłam miejsce, w którym zamierzałam się dobrze bawić, oczywiście nie pomyliłam się :) Jagoda z Natalią dobrze się mną zajęły, więc zakupy zajęły jedynie gdzieś około 1,5 godziny :D Lista spisana na milionie kartek, przerabiana na trzysta sposobów i - jakżeby inaczej - niedoprecyzowana, została jednak zrealizowana. MAC i ja - mission accomplished :)
Muszę się przyzwyczaić do tego wszystkiego, ale póki co jestem zachwycona dwiema rzeczami, które wczoraj przyszły ze mną do domu. Pierwszą z nich jest wypiekany róż Warm Soul.
Żadna to nowość, mieli go chyba wszyscy, każdy się zachwycał... a ja jak zawsze trochę spóźniona :) Róż ma konsystencję delikatną i miałką, stonowany, ale jednak, połysk, ciepły i idealny na lato kolor, oraz wybitną trwałość. Koocham!
Szkoda mi tylko jednego - że MAC nie wymyślił jeszcze zbiorczych palet na wypiekane róże. Życie byłoby prostsze.
No może jeszcze jednego - że zobaczyłam nowe palety na cienie... grrr... dlaczego one mi się spodobały??
ciepła duszyczka to moj taki róż na awaryjne okazje - jak już nie wiem czym maziać - on pasuje :)
OdpowiedzUsuńa nowe palety... Ty tak serio???
Najlepsze te podwójne - mają przegródkę! Lubię mieć dużo cieni w jednym miejscu, a tam mieści się hoho i jeszcze trochę :)
Usuń