Strony

sobota, 29 grudnia 2012

Becca, część trzecia

Niestety dzisiejszy dzień nie jest dla mnie zbyt łaskawy - siedzę właśnie z lodowym kompresem na kostce (rany bojowe po tenisie). Dlatego pomyślałam, że wrzucę coś o kolejnym produkcie firmy Becca, mianowicie o maskarze.

Becca The Ultimate Mascara. Jak dla mnie jest to tusz wybitnie podkręcający i wydłużający jednocześnie, dodatkowo z przedłużoną wytrzymałością/wodoopornością (nie wodoodpornością). Nie czytałam wcześniej opisu producenta, jednak ten zgadza się z moimi doświadczeniami w 100%. A to znaczy, że jest to bardzo rzetelny i porządny tusz. Pierwsze użycie było kiepskie, zero efektu na rzęsach. Jednak po kilku dniach maskara zgęstniała i działa właśnie tak, jak obiecuje producent.
Jedyna rzecz, która dyskwalifikuje ją z mojego użycia to zmywanie. Podobnie jak ukochana maskara Kasi - Lash Power Clinique, zmywa się jedynie ciepłą wodą. Dla mnie jest to duży problem. Ściąganie grudek tuszu z rzęs powoduje, że mam króliczo czerwone oczy, do tego pozbycie się resztek z całej twarzy jest dla mnie zbyt uciążliwe. 



Tu macie porównanie szczoteczek, od lewej - 2000 Calorie Max Factor, Sumptuous Waterproof Estee Lauder, The Ultimate Mascara Becca, Full Volume Bourjois. EL i Becca są dość podobne, aplikacja jest bardzo podobna. To chyba mój ulubiony rodzaj szczotki - bardzo łatwo jest nią operować w kącikach oczu. Polecam tym, którzy uwielbiają zmywać tusz wodą i chcą mieć pięknie podkręcone, perfekcyjnie rozdzielone i wydłużone rzęsy.

piątek, 28 grudnia 2012

Już jest!



Teraz się do czegoś przyznam. Jestem filologiem z wykształcenia. Powinnam była skończyć anglistykę, ale z wielu powodów nie udało mi się nawet zacząć. Ale zawsze jest jeszcze uniwersytet trzeciego wieku :D
Właśnie wróciłam z kina. Hobbit przywołał bardzo dużo wspomnień. Pierwsze związane z biblioteką w podstawówce, tam pierwszy raz zetknęłam się z książką i jej autorem. Jednak dopiero wiele (?) lat później, doceniłam to, co stworzył.
John Ronald Reuel Tolkien był multifilologiem, wykładał na Uniwersytecie w Oxfordzie. Jest moim idolem, ze względu na niesamowitą wiedzę, umiejętności językowe i kreatywność. Nie wiem, czy macie świadomość, że oprócz świata znanego głównie z filmów Petera Jacksona Władcy... i Hobbita, stworzył także jego zaplecze - geograficzne, historyczne, mitologiczne i - przede wszystkim - językowe(to ostatnie właściwie dla zabawy). Namiastkę znajdziecie w trzecim tomie Władcy Pierścieni, gdzie znajduje się obszerny aneks poświęcony wszystkim możliwym aspektom życia mieszkańców Śródziemia.



Jeśli nie czytaliście książki - mam dwie ważne informacje. Po pierwsze - jest to spora dawka tekstu. Jeśli ktoś ma uczulenie na grube tomy - polecam film (chociaż został on brutalnie skrócony, o zamerykanizowaniu wątków nie wspomnę). Po drugie - bardzo istotny jest przekład. Mój ulubiony jest autorstwa Marii Skibniewskiej. Oprócz niego są chyba jeszcze dwa, które dyskwalifikuje jedna bardzo istotna rzecz (pamiętajcie, że jestem językowo zboczona :P) - dla mnie niedopuszczalne jest tłumaczenie imion czy nazwisk, których znaczenie nie jest specjalnie istotne dla akcji książki, nie zmienia jej wydźwięku. Pani Skibniewska powstrzymała się, co wyszło na dobre bohaterom. Dwa pozostałe przekłady śmieszą perełkami typu Frodo Bagosz (Frodo Baggins) czy Samlis Gaduła (Samwise Gamgee).




Przykłady aspektów świata Śródziemia

Wbrew pozorom nie jestem jakimś psychofanem, który nauczył się alfabetu runicznego i pisze nim listy do znajomych :) ale uwielbiam Tolkiena. Władcę... czytałam wielokrotnie, w liceum praktycznie za każdym razem, kiedy byłam chora i musiałam leżeć w łóżku. Może mieć na to wpływ także długość książki... ;)


Wracając do filmu, z którego premiery właśnie wróciłam - najbardziej zawiodłam się na technologii 3D. Po tym, jak w takim formacie obejrzałam Alicję w krainie czarów, nie przepadam za oglądaniem filmu w okularach ;) Przy szybszych akcjach (pościgi, lawiny, itp) widać było cięcie filmu i brak płynności. Jednak zarówno dobór aktorów, jak i pejzaże (chyba znowu Nowa Zelandia <3) były mistrzowskie.

Makijażowo - nie ma za bardzo o czym pisać. Cate Blanchett jest piękna w tym filmie. Wykazać się mogli zapewne charakteryzatorzy i graficy komputerowi, którzy oprócz "robienia" orków, na pewno majstrowali przy krasnoludzich kinolach :P

Film polecam. Ale co po takim wstępie mogłabym innego napisać? :)

środa, 26 grudnia 2012

W konwencji

Święta powoli się kończą, więc niech będzie - pochwalę się prezentami z dziedziny beauty ;) Dokładniejszych opisów spodziewajcie się trochę później. Dwa lakiery (jeden kupiłam sobie sama, niech będzie, drugi chował się w jednej z paczek) i prostownica. Może zabrzmi to śmiesznie, ale to moja pierwsza prostownica w życiu. Już pokręciłam sobie włosy :)


A co u Was chowało się pod choinką? ;)

sobota, 22 grudnia 2012

Chwalę się :)

Sesja na konkurs Solara i KMAGa, efekty i elementy wszystkich prac są do obejrzenia TU.
Foto: Karolina Kosowicz
Stylizacja: Magdalena R. z duetu Na ostatni guzik
Modelka: Kasia S.
MUA: Marta B.










Dumna jestem z nas :)

piątek, 21 grudnia 2012

Urban Decay Naked Basics - wishshshshsh...

Marti wrzuciła opis paletki TU, i mi się jej zachciało... :) Będzie polowanie - raczej nic mi się nie dubluje, a matowych neutrali nigdy nie za dużo ;)

Zdjęcie z temptalia.com


Będzie pusto przez następne dni, za dużo roboty.

wtorek, 18 grudnia 2012

Wszyscy mają Yankee Candle...

...  ja kupiłam świeczkę Brise (a raczej Glaze) w promocji Rossmanna za ok.9 zł. Jeszcze trochę czasu potrzebuję, żeby wydać na świecę ok. 100 zł - tak na temat YC. Dodatkowo świece w TKMaxxie oscylują w granicach 50-60 zł, myślę, że tam zaopatrzę się później (Cynthia Rowley w wersji pomarańczowej, albo Calvin Klein...). Kiedyś twierdziłam, że świece są zbędne, więc to i tak postęp.  Na razie pachnie u mnie dyskretnie pikantną pomarańczą. A dodatkowo ta naklejka w śnieżynki ;)

 Oprócz tego wzięłam się za następną partię pierników, od razu je ozdobiłam i są:




A jako że zima przyszła, zakwitł mi storczyk :) 


niedziela, 16 grudnia 2012

Wishlista inaczej ;)

Zbliżają się Święta, koniec roku... tak mnie naszło, żeby napisać wishlistę, ale trochę inną, niż ta kosmetyczna.

No 1

Chcę umieć grać w tenisa (prawie) jak Roger F.! :) Uczę się od czerwca, trochę wcześniej zaczęłam nałogowo oglądać mecze... wiem, że nie osiągnę finału żadnego wielkoszlemowego turnieju, ale przynajmniej pobiegam.

źródło




No 2

Chcę w końcu pojechać na piękne i ciepłe wakacje. Portugalia będzie idealna :>

źrodło
No 3

Zrobić jakąś szałową sesję, którą ktoś wydrukuje. Optymalnie - Vogue :D:D:D

Tak, wiem, cheesy :) ale i tak dodam: foto - imagostudio.co, mua - Marta B., model - Gosia

Jakie są Wasze plany na nowy rok?

co słychać? Święta według Stinga

Na dziś jest przewidziana jedna z moich ukochanych Świątecznych płyt. Nawiązująca do tradycji Bożonarodzeniowych, łącząca rytmy celtyckie, brytyjskie i ogolnoświatowe, po prostu mistrzostwo. Jak dla mnie, Sting jest jednym z niewielu tak niesamowicie utalentowanych muzyków, słyszących harmonie dźwięków w takich kombinacjach, o których zwykłemu śmiertelnikowi nawet się nie śniło. 
Płyta 'If on a winter's night' gra u mnie od paru dni. I niemal czuję zapach chojaka, pierników, mrozu... 



Oprócz 'Soul Cake' polecam 'Christmas on Sea'. A zresztą całą twórczość polecam :P

sobota, 15 grudnia 2012

Becca, część druga

Bohater dzisiejszego dnia:

 

 Beach tint w kolorze Grapefruit. Ma bardzo delikatną konsystencję, po rozsmarowaniu jest troszkę jak woda, trzeba go wetrzeć w skórę. Mimo tego, mam wrażenie, że trochę zostaje na jej powierzchni. Do tego zapach - trochę cytrusowy, dość mocny, ale z czasem wietrzeje. 
Postanowiłam porównać go z wszystkimi kremowymi i płynnymi różami, jakie są w moim posiadaniu (sztuk dwie - powalająca ilość :D) w celu porównania konsystencji, oraz z MACowym "różem" My Paradise z kolekcji Surf, Baby - bo kolor wydawał mi się podobny.


Od lewej:  MUFE Cream Blush 05, Becca Grapefruit, Mini Posie Tint od Benefitu; na dole My Paradise z MACa.

Konsystencje - MUFE jest kremowym musem, rozprowadza się idealnie, ładnie się wtapia, przez co nie trzeba walczyć z wniknięciem koloru w skórę, nie ma problemu z rozprowadzeniem go przed wyschnięciem. Beach tint - jak pisałam wyżej, trochę się maże, jak w końcu uda się go rozprowadzić pozostaje na skórze w formie cienkiego filmu. Ma problem z całkowitym wyschnięciem, dobrym pomysłem wydaje się przypudrowanie go czymś. Jeśli oczywiście nie zależy nam na tytułowym looku plażowym :) Na dole - Posie Tint, którego nie lubię za opakowanie. Konsystencja jest porównywalna z Beccą, jednak tu trzeba się spieszyć. Jeśli nie rozprowadzimy go szybko, może się zdarzyć coś, co widoczne jest na dole.


Są tu cztery produkty. Lewy górny róg - MUFE, w miarę równomierne krycie, intensywny kolor, matowe wykończenie. Obok niego - Becca, połyskuje "na mokro", kryje ładnie, bardzo wydajna, potrafi jednak się zetrzeć. Lewy dolny róg - MAC, mocno wtarty w skórę, stąd intensywny kolor. jest trochę bardziej koralowy niż Becca,  przy takiej aplikacji kolor jest baaaardzo mocny. Obok możecie zaobserwować malowniczą plamę z Posie Tinta. Bardzo trwały, świnkowy róż (to tylko dlatego, że nie roztarłam go wystarczająco szybko). Naprawdę kolor jest subtelny, krycie bardzo ładne, a trwałość - wiadomo - super. 
Wszystkie produkty nakładałam palcami, polecam jednak nakładać produkty tego typu syntetycznym pędzlem, to naprawdę ułatwia życie :)

piątek, 14 grudnia 2012

Charlotte na youtube!

Nie wiem, czy zarejestrowałyście, ale Charlotte Tillbury pojawiła się na youtube. A ponieważ jest niesamowita, polecam bardzo. Zobaczcie, jakie cudo stworzyła w klimacie smoky eye:

Filmy pięknie zrobione, sama makijażystka jest po prostu cudowna, nie dość, że Brytyjka, to jeszcze ruda :D Kocham!!

Przedświątecznie :)



czwartek, 13 grudnia 2012

Kryolan Metallique Pigment Palette

Zawsze czaiłam się na Flash Palette z MUFE, albo metaliczne kremowe 'cienie' z Illamasqua. W końcu wczoraj dostałam piękny prezent od mojego ulubionego Źródełka - nowość od Kryolanu, paletka pięciu metalicznych pigmentów. Nie są to cienie w kremie, ich siła trwania jest minimalna, produkt nadaje się raczej do krótkich akcji sesyjno-zdjęciowych. Ale wygląda pięknie, nakłada się jak masło. Opakowanie to plastikowa, szarosrebrna kasetka z okienkiem, do opakowania dołączony jest pędzelek. Napiszę jeszcze: czy wiecie, kto produkuje dużo produktów Illamaski? Dodam, że nazwa firmy produkującej zaczyna się na K :)








Dużo zdjęć, bo bardzo mi się ta paleta podoba. Nie mogę się doczekać jej w akcji ;)
Jeśli chodzi o kolory:
 Klasyczne srebro, supermetaliczne, chłodne, nawet mroźne.

Kolor bardziej nietypowy od pierwszego - to coś pomiędzy srebrem a żółtym złotem, lekkie tony oliwkowe, troszkę cieplejszy niż srebro.

 Miedź w najczystszej postaci, ruda - jak cała reszta - migotliwie metaliczna.

 Stare złoto, przypomina trochę MACowy pigment Antique Gold. Kolor trochę brudny, przygaszony.

 
Głęboki granat ze srebrzystą poświatą. Najpiękniejszy ze wszystkich, a przecież nie lubię niebieskiego... ;)

 CUDO!!

Źródełku, pozdrawiam Cię!! :)


wtorek, 11 grudnia 2012

Becca, część pierwsza

Pamiętacie ten post? Testowa Wishlista. Jak tylko nadarzyła się okazja, niecnie ją wykorzystałam. Niestety nie mogłam pozwolić sobie na większe zakupy (chyba jednak nie umiem niecnie wykorzystywać :D). Co przyjechało do mnie zza wody:



Przecudne brązowe opakowania z białymi i srebrnymi nadrukami, w dotyku lekko gumowane (to te, które tak się brudzą od wszystkiego...). Od lewej: Beach tint w kolorze Grapefruit, Ultimate Mascara, Resurfacing Primer, Eye Tint w kolorze Baroque, Shimmering Skin Perfector w kolorze Opal. Podzielę te zakupy na mniejsze części, porównam z tym, co mam już w kufrze, trochę poużywam. Zaczynamy od produktu, który mnie urzekł najbardziej.


 Shimmering Skin Perfector w kolorze Opal jeszcze raz :)

Jest to typowy rozświetlacz - można nakładać go solo, można mieszać z podkładem. Ma przyjemną gęstą konsystencję, i - jak reszta kosmetyków - bardzo ładny zapach. Kolor może wydawać się troszkę trudny dla Polek - jest lekko "ceglasty", co w ogóle nie wpływa na użytkowanie, ponieważ po chwili od nałożenia wtapia się pięknie w skórę. Kocham!


Stwierdziłam, że zrobię porównanie płynnych rozświetlaczy, które mam. Wyciągnęłam Dwa Benefity - High Beam i Girl Meets Pearl, i Clarinsowy Baume Beaute Eclair, bo coś mi się ubzdurało, że jest lekko drobinkowy. Dla wyjaśnienia - nie jest :) więc nie będę go opisywać.




Na obu zdjęciach od lewej: Shimmering Skin Perfector - Opal, High Beam, Clarins, Girl Meets Pearl.
SSP już opisałam, High Beam to bardzo przyjemny, lekko zaróżowiony perłowy krem (opakowania nie lubię), Girl Meets Pearl jest cielistoróżową emulsją ze złotą opalizacją - opakowanie jest dziwne, ale to akurat lubię - wygląda jak klej w sztyfcie).


 Po zrobieniu powyższych zdjęć przypomniałam sobie jeszcze jednym rozświetlaczu - MACowej Cream Color Base w kolorze Pearl. Dołączyłam ją do zdjęć, chociaż od razu widać, że jest diametralnie inna niż SSP - konsystencja jest bardziej sucha, kolor - mroźne srebro, perłowe i piękne. Perła na zdjęciu jest całkiem po prawej stronie, za Girl Meets Pearl.


Jeśli chcecie nabyć coś z gamy firmy Becca - polecam się spieszyć. Chodzi plotka, że marka wycofuje się z rynku, podobnie jak Jemma Kid. Pojawiło się bowiem dużo tańszych marek, które oferują kosmetyki podobnej jakości za niższą cenę, co przy sytuacji gospodarczej, jaką teraz mamy, oznacza "być albo nie być" dla firm. Wielka szkoda!