Niby apteczny, więc wyobrażałam sobie, że będzie super. Nawilżająco-wygładzający jedwab do ciała Oeparol jest świetny także według pań z mojej ulubionej apteki. Ale od początku.
Opakowanie - bardzo na plus, miękka tuba, z której łatwo wszystko wyciągnąć, poręczna, standardowa wielkość 200 ml. Cena - ja zapłaciłam 20 zł, w pierwszej lepszej aptece internetowej to okolice 15 zł, czyli trochę tylko więcej niż w przypadku drogeryjnych balsamów.
Konsystencja jedwabiu jest kremowa, nie rzadka, balsam jest biały. Trochę "jeździ" po skórze po nałożeniu, jednak czas wchłaniania jest przyzwoity. Ale dopiero później zaczyna się "bajka". Jeśli chodzi o nawilżenie mojej kapryśnej skóry - nie dał rady, ale mało który balsam o lżejszej niż Palmers konsystencji daje, ale...
Zapach. Po pierwszym użyciu myślałam, że jest lekki, trochę w męskim stylu, nieutrzymujący się na skórze specjalnie długo. Zdziwiłam się, że po kilku godzinach nabrał intensywności, po prysznicu na szczęście zniknął... Po drugim użyciu rozwinął swój "bukiet"... może nie tyle bukiet, co nutę. Jest tylko jedna, dominująca i zabijająca. Piżmo! Duszące, upierdliwe i nie-do-zatrzymania. Jak dla mnie - zdecydowanie za dużo. Zrzucam winę na moją skórę, bo wiem, że niektóre zapachy w zależności od pH, stopnia nawilżenia i różnych dziwnych cech mogą rozwijać się w kompletnie różnych kierunkach, ale niestety - nie polecam. To moje pierwsze nieudane "podebranie", muszę być bardziej ostrożna :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz