Piling do ust od Kingi - kupiłam go, żeby być przygotowaną na każdą ewentualność ustną. Dobrze przygotowane usta mogą znacznie przedłużyć trwanie pomadki. Owszem - można zrobić piling do ust z miodu i cukru, ale miałabym problem, żeby zapakować go w szczelne opakowanie i używać na klientkach (jestę lenię, wolę gotowce ;)).
Idealnie byłoby nałożyć go na chwilę, dopiero później zacząć go ścierać, na koniec zmyć, jednak ponieważ podczas nakładania trochę się sypie, nie miałam do tego cierpliwości. To cukier i olejki, ma prawo się sypać ;) Mimo szybszego stosowania dobrze radzi sobie ze ścieraniem suchego naskórka i jego natłuszczeniem - szczególnie w przypadku ust narażonych na zapodziany Carmex, niewielką ilość wypijanej wody (zło) oraz zmienną pogodę. Myślałam, że zapach będzie bardziej jak skórka pomarańczy, tutaj jednak jest jakby rozrzedzony. Trochę szkoda, ale z drugiej strony - lepiej mniej niż za dużo ;), szczególnie dla tych, którzy nie lubią mocnych aromatów na twarzy... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz