Strony

piątek, 21 września 2012

Zawsze pod ręką

Uwielbiam oglądać zdjęcia. Kolory faktury, kadry, scenografia... wiadomo. Oglądanie magazynów przerywane jest okrzykiem: "muszę zrobić coś takiego!". To samo dotyczy stron internetowych, tmblra, czy klikanie instagramowych linków na twitterze. I choć folder na makijaże w komputerze pęka w szwach, mam na podorędziu kilka książek i gazet. Pokażę Wam co leży na stoliku pod ręką, w gotowości ratowania w przypadku pustki w głowie.
 Najpierw gazety. Wow to magazyn wrocławski, wychodzi trochę nieregularnie i niskonakładowo, ale ma bardzo ładne i pomysłowe sesje zdjęciowe.
Harper's Bazaar, jedno z bardziej znanych czasopism modowych. Jesienią ma pojawić się polska jego wersja, na początek podobno limitowana. Jestem go bardzo ciekawa. Na zdjęciu edycja brytyjska, skusiła mnie Keira, ale o okładce już było, przy okazji trendów makijażowych.
Również brytyjski Vogue. Co tu dużo mówić, jeden z must have'ów. Ale przeglądając różne międzynarodowe wydania, doszłam do wniosku, że najbardziej bliskie mojej stylistyce jest wydanie francuskie. W UK ceny Vogue (niemal niezależnie od języka) i Harpera to ok. 4 funty. Czyli trochę ponad 20 zł. O polskich cenach wersji z importu nie napiszę, bo nie wypada :>
Na zdjęciu znajdują się jeszcze dwie pozycje. Książka Rae Morris 'Make up The ultimate guide', która ma też polskie wydanie i tajemniczy niebieski segregator :).
Rae Morris to makijażystka z długim stażem i bogatym portfolio (szczególnie pod względem "gwiezdnym"). Fotografie w książce podobno nie zostały skalane photoshopem, oprócz tego podoba mi się tutorialowe podejście do makijaży - zdjęcia kolejnych etapów z osypanymi cieniami i brokatem są bardzo przekonywujące. Do tego jasno wyłożone konkretne informacje, znana twarz w postaci Mirandy Kerr i hit murowany. Mi najbardziej podobają się fragmenty o sztucznych rzęsach i demonstracja ich wpływu na efekt końcowy makijażu oraz rozdział o konturowaniu - jeden z bardziej czytelnych.
Na koniec niebieski segregator. Jak już pisałam, lubię mieć wersje papierowe, materialne makijaży, które mi się podobają. I właśnie w takiej formie trzymam wyrywki i wycinki gazetowe. Posegregowane są według typów (np. statement lips czy makijaż graficzny), więc łatwo znaleźć pomysły na konkretne działanie.
Prawy górny róg pokazuje jeden z ulubionych makijaży z segregatora - matowe czerwone usta w ciepłym odcieniu, na oku równocześnie lekko połyskujący niebieski cień. Mistrzowskie zestawienie do rudych włosów.
Jeszcze dwa tomy. Po lewej - "Make up is art"
od firmy AOFM pro (zawiera lokowanie produktu :D). Jest tam dużo zdjęć makijaży nie do codziennego użytku, w wersji pro, autorstwa różnych makijażystów. Opisywane są z grubsza techniki, a także wskazówki branżowe. I choć jest tam kilka perełek, nie mam przekonania do tej książki.
Ostatni tytuł jest moim faworytem. Nie jest odkrywczy, zawiera jedynie produkty jednej marki. Mowa o NARSie, stworzonym przez Francois Narsa, książka nosi tytuł "Make up your mind: express yourself". Całość jest podzielona na grupy wiekowe, zaczynając od osób 20-letnich, na 60-latkach kończąc. Na jednej stronie jest zdjęcie bez makijażu, na drugiej - zdjęcie po metamorfozie. Między stronami znajduje się przezroczysta wkładka, zawierająca mapkę rozłożenia produktów na twarzy modela. Zdjęcia wykonywane są w identycznym ustawieniu i świetle, więc można pobawić się w "znajdź kilka różnic". Książka idealnie pokazuje, co można zrobić makijażem. Serdecznie polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz