Do tego na oczy cień, na który polowałam bardzo długo. Udało mi się go dorwać w świątecznej palecie Pleat z kolekcji Formal Black, aż nie chce mi się wierzyć, że z 2006 roku...
Na zdjęciu górny rząd całkiem po prawej (w zestawie były: Fineshine, Pink Freeze, Nocturnelle, Chillblue, Dovefeather i Formal Black). Cienie praktycznie od razu zdepotowałam, niestety prawie wszystkie ucierpiały (Nocturnelle wygląda jakby był bardzo mocno eksploatowany, z wielką dziurą w środku...). Opakowanie - mimo że bardzo ładne - szybko poszło do B2M.
Z pełną świadomością kupiłam tę paletkę jako prezent z okazji obrony licencjatu, tylko ze względu na "gołębia". Parafrazując klasyka - był tego warty! ;)
Szaroliliowa baza, wykończenie Veluxe Pearl (cień jest absolutnie satynowy, bez jakichkolwiek drobin i połysków, jest bardzo miękki, ale nie do końca dobrze napigmentowany - trzeba się trochę namęczyć przy nakładaniu). Podobno Kryolanowy Dusk jest podobny, będę to musiała zweryfikować... Żeby trochę ponarzekać napiszę jeszcze, że Dovefeather był kiedyś, w lepszych czasach, dostępny w kolekcji regularnej.
Dlaczego, ach dlaczego, MAC zawsze ucina najpiękniejsze produkty?
Dziękuję za przypomnienie o Gołąbku ;) Ostatnio szukałam czegoś na jego podobieństwo co jednak byłoby bardziej miękkie, ale nic nie jest nawet do niego podobne.
OdpowiedzUsuń:* ;) może się jeszcze kiedyś pojawi...
Usuń