Strony

poniedziałek, 5 listopada 2012

Projekt denko mam i ja

Zawsze najbardziej podobały mi się posty blogowe na temat: "ale super, wykończyłam produkt X, którego miałam już dość". Uzbierałam trochę opakowań przez miesiąc. Myślałam, żeby dorzucić rzeczy, których zawartość to jeszcze tylko jedno użycie i które skończę niedługo, ale to chyba byłoby oszustwo :D
 
Peeling cukrowy Pat&Rub, pachnący cudownie cytrusowo i słodko, z grubymi kawałkami cukru - świetny ździerak. Zostawia tłuściutką warstwę na skórze - uwielbiam i ostrzegam - wiem, że nie wszyscy  lubią. Jedyny mankament - trochę tłuści wannę/prysznic. Tu nawet cena jest dopuszczalna, bo jej stosunek do jakości i ilości jest świetny (ok. 80 zł/450 ml). Używałam dłużej niż pół roku zalecane na opakowaniu, ale nic się złego nie działo.

Żel pod prysznic Alterra z bambusem i kwiatem neroli. Ładny zapach,  konsystencja płynna przez co żel jest trochę niewydajny. Wolę kremowe żele pod prysznic niż te "przezroczyste", ale zużyłam z przyjemnością.

Zmywacz do paznokci z Isany, acetonowy koszmarek. Zostawia biały osad na rękach (stary, albo reaguje z jakimiś topami, bazami, lakierami...nie mam pojęcia). Wysusza i jest okropny. Wolę wersję różową. 

Carmex - wiadomo ;) następny już w użyciu. I dwie mascary z kufra: Max Factorowa 2000 Calorie - bardzo lubię, i Sumptuous od Estee Lauder w wersji mini, też dobrze mi się nią operowało. Nie będę oceniać tuszy, tu ważna jest kombinacja szczoteczki i konsystencji. Ja z pierwszej opcji rezygnuję na początku, ponieważ zawsze tusz nakładam za pomocą jednorazowych szczoteczek - ocena byłaby niepełna.
Ziaja oliwkowa, krem do rąk. Pachnie trochę za mocno jak dla mnie, za wolno się wchłania... Taki klejuszek. Albo po prostu nie lubię kremów do rąk ;)

Mój kolejny must-have: Garnier Intensywna pielęgnacja w wersji kremowej. Pachnie migdałami (?), następny jest już w użyciu. Jest to jeden z niewielu balsamów, które nawilżają bez pudła moją wybredną i wredną skórę. Latem wydaje się trochę za treściwy. Dużo wydajniejszy niż masła w kubeczkach z Ziaji (które też lubię) - jedna Ziaja starcza czasem tylko na ok. tydzień, duży Garnier na ok. 1,5 miesiąca.

Prezent od koleżanki, kawowy (mniam) żel pod prysznic Yves Rocher. Pachnie przyjemnie, nie za słodko, jak kawa z mlekiem. Szkoda, że zapach nie utrzymuje się dłużej.
Antybakteryjny żel do rąk z Rossmanna, cóż więcej można powiedzieć? Pachnie ładnie, jakoś tak słodkawo i ziołowo. Obok serum antycelulitowe chłodzące Pharmacy. Nie wierzę specjalnie w działanie takich produktów. Chłodzi średnio (w porównaniu z serum chłodzącym Eveline prawie w ogóle), fajerwerków nie było ;)

A to produkt, co do oceny którego, nawet po skończeniu, nie jestem w stanie się zdecydować. Super wysoki filtr, piękny kolor, gęsta konsystencja, cudny zapach, logo Chanel (no co, każdy lubi, nie każdy się przyznaje :P) zdecydowanie na plus. Dostępność - tylko rynek azjatycki, brzydkie układanie się na skórze, cena (regularna na pewno wysoka, nie ma się co oszukiwać), kiepskie wykańczanie resztek - na minus. Dalej nie wiem co myśleć, dlatego raczej nie kupię ponownie.

Essie 'Good to go' - lubię, szkoda, że nie da się go zużyć do końca. Zostało mi go 1/3 w butelce, ale ciągnie się, a konsystencja zamieniła się w...gluta. Bardzo szybko schnie, dla mnie jest lepszy od Seche Vite - nie kurczy się tak bardzo na lakierach. Ładnie nabłyszcza i utrzymuje lakier.

Moje pierwsze blogowe denko! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz